No i stało się za mąż wyszłam. Tak
jak zapowiadałam zadziało się to w Bieszczadach, w przepięknym
(dziś już ) kościele – dawniej była to cerkiew. W ten oto
sposób spełniło się jedno z moich marzeń z Bieszczadami w tle.
Od dziecka marzyłam o tym, że ślub wezmę właśnie w
Bieszczadach, w małym urokliwym koście, w gronie najbliższej
rodziny i prawdziwych przyjaciół.
A Ci nie zawiedli. Niektórzy musieli
pokonać ponad 2500 km, ale dotarli! I za to im bardzo dziękujemy.
Dziękujemy również Księdzu Proboszczowi z Czarnej, który
odprawił dla nas przepiękną mszę. Z pewnością będziemy ją
pamiętać do końca życia.
No więc, mam już wspaniałego męża, z którym
wzięłam ślub właśnie w Bieszczadach. Teraz pozostaje mi
zrealizować moje największe marzenie, tj. zamieszkać w Bieszczadach.
3majcie kciuki!
życzę długiego i szczęśliwego życia ...razem:)no i aby spełniło się Twoje marzenie o zamieszkaniu, wraz z mężem, w Bieszczadach:)))))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńSerdeczne gratulacje. Życzę Wam długiego, szczęśliwego, wspólnego życia. I spełnienia marzeń.
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością to był piękny ślub:-) Ksiądz Proboszcz z Czarnej głosi piękne kazania i swoją osobą uświetnia każdą uroczystość. Życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia - koniecznie w Bieszczadach!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego i przy okazji moje uznanie co do Twojego bloga. Zapraszam do mnie www.poludnie-polnoc.blogspot.com
OdpowiedzUsuń