Zastanawiałam się jak to jest, że ludzie mieszkający w Bieszczadach są tak zdeterminowani i najczęściej udaje im się osiągnąć cel. Mało tego, stawiają dzielnie czoła starości! A ja starości boję się okrutnie. Znam takie osoby, które w wieku 70 lat są praktycznie wykluczone z życia. Spędzają całe dnie w domu, nie maja żadnych zainteresowań, planów, nie można się z nimi dogadać. A jedyne na co czekają to śmierć. Takiej starości boję się bardzo!
Na szczęście znam też takie osoby, które mają mnóstwo planów,a co najważniejsze realizują je nie zwracając uwagi na przeciwności losu. Byle do przodu...
Taka właśnie jest bieszczadzka Maryśkooo i Władek, co sobie postanowią to robią!
Kilka lat temu wybudowali na posesji swej basen. Dostali nań dotację unijną. Niestety basen okazał się niezbyt trafioną inwestycją. Po napełnieniu go zdarzało się, że we wsi wody brakowało. A basen, żeby można było z niego korzystać musi mieć wodę i do tego czystą. Z tym ostatnim był problem, bo basen nawet po nakryciu go "foliją" w expresowym tempie zanieczyszczał się. Dlatego więc przez kilka kolejnych lat obiekt stał pusty, stał się miejscem pościgów kotów, które regularnie urządzał sobie Kapi.
Lata mijały, a wybetonowana dziura w ziemi z pewnością nie dodawała uroku gospodarstwu Maryśkii i Władka. Małżeństwo wpadło więc na genialny pomysł. Postanowili na basenie wybudować dom! Przecież basen idealnie nadaje się na piwnicę, a i fundamenty już gotowe. Zrobili więc szalunek, Władek zaprojektował domek. Trzeba dodać w tym miejscu, że Władek na budowie domów zna się jak nikt inny. Przez lata jeździł po Bieszczadach i Polsce, gdzie stawiał przepiękne domy z drewna. Jeden z nich (o którym wiem) można znaleźć w Bystrem, obok cerkwii.
Choć sam Władek ze względu na wiek i zdrowie czynnie nie uczestniczył w jego budowie, z dołu swym "subtelnym" głosem dyrygował pracownikami. Maryśkooo zajęła się zaopatrzeniem. Załatwiła drewno, blachę na dach, materiały do budowy i wykończenia. Jeździła tu i tam i zwoziła do domu wszystkie niezbędne do budowy rzeczy. I tak oto powstał prześliczny drewniany domek, podzielony na dwa (osobne wejścia). Teraz tylko czekać na turystów!
Poniżej zdjęcia z kolejnych etapów jego budowy. Robione z góry, więc nie widać go w całej okazałości.
Nie inaczej było z moim dziadkiem, o którym pisałam już. Do 82 roku życia prowadził samodzielnie (przez pewien czas jedyny) sklep w Lipiu. Teraz powraca w Bieszczady każdej wiosny i ostro pracuje przy pszczółkach swych ukochanych. Narobi się przy tym, umęczy w upale, ale jest szczęśliwy i snuje plany... Tylko w Bieszczadach jest naprawdę szczęśliwy. Ciągnie go tam okropnie. Nie ma co się dziwić!
Zdeterminowania i pracowitości zarówno Maryśkę i Władka, jak i mojego dziadka nauczyły Bieszczady. Bo aby tu przetrwać trzeba być silnym, zdeterminowanym i mieć pomysł na siebie. Choć nie mieszkam w Bieszczadach często dostaję maile, czy wiem gdzie można znaleźć pracę w Bieszczadach, bo np. ktoś chciały przeprowadzić się tam i zamieszkać. Moja rada jest taka, jeśli nie masz worka pieniędzy, który pozwoli Ci nic nie robić, a tylko rozkoszować się urokiem Bieszczadu, lub jeśli liczysz na znalezienie pracy w Bieszczadach to bierz się za myślenie i znajdź pomysł na siebie (własny biznes), który pozwoli Ci przeżyć w Bieszczadach. Bo żyć w Bieszczadach nie jest łatwo!
Na szczęście znam też takie osoby, które mają mnóstwo planów,a co najważniejsze realizują je nie zwracając uwagi na przeciwności losu. Byle do przodu...
Taka właśnie jest bieszczadzka Maryśkooo i Władek, co sobie postanowią to robią!
Kilka lat temu wybudowali na posesji swej basen. Dostali nań dotację unijną. Niestety basen okazał się niezbyt trafioną inwestycją. Po napełnieniu go zdarzało się, że we wsi wody brakowało. A basen, żeby można było z niego korzystać musi mieć wodę i do tego czystą. Z tym ostatnim był problem, bo basen nawet po nakryciu go "foliją" w expresowym tempie zanieczyszczał się. Dlatego więc przez kilka kolejnych lat obiekt stał pusty, stał się miejscem pościgów kotów, które regularnie urządzał sobie Kapi.
Lata mijały, a wybetonowana dziura w ziemi z pewnością nie dodawała uroku gospodarstwu Maryśkii i Władka. Małżeństwo wpadło więc na genialny pomysł. Postanowili na basenie wybudować dom! Przecież basen idealnie nadaje się na piwnicę, a i fundamenty już gotowe. Zrobili więc szalunek, Władek zaprojektował domek. Trzeba dodać w tym miejscu, że Władek na budowie domów zna się jak nikt inny. Przez lata jeździł po Bieszczadach i Polsce, gdzie stawiał przepiękne domy z drewna. Jeden z nich (o którym wiem) można znaleźć w Bystrem, obok cerkwii.
Choć sam Władek ze względu na wiek i zdrowie czynnie nie uczestniczył w jego budowie, z dołu swym "subtelnym" głosem dyrygował pracownikami. Maryśkooo zajęła się zaopatrzeniem. Załatwiła drewno, blachę na dach, materiały do budowy i wykończenia. Jeździła tu i tam i zwoziła do domu wszystkie niezbędne do budowy rzeczy. I tak oto powstał prześliczny drewniany domek, podzielony na dwa (osobne wejścia). Teraz tylko czekać na turystów!
Poniżej zdjęcia z kolejnych etapów jego budowy. Robione z góry, więc nie widać go w całej okazałości.
Nie inaczej było z moim dziadkiem, o którym pisałam już. Do 82 roku życia prowadził samodzielnie (przez pewien czas jedyny) sklep w Lipiu. Teraz powraca w Bieszczady każdej wiosny i ostro pracuje przy pszczółkach swych ukochanych. Narobi się przy tym, umęczy w upale, ale jest szczęśliwy i snuje plany... Tylko w Bieszczadach jest naprawdę szczęśliwy. Ciągnie go tam okropnie. Nie ma co się dziwić!
Zdeterminowania i pracowitości zarówno Maryśkę i Władka, jak i mojego dziadka nauczyły Bieszczady. Bo aby tu przetrwać trzeba być silnym, zdeterminowanym i mieć pomysł na siebie. Choć nie mieszkam w Bieszczadach często dostaję maile, czy wiem gdzie można znaleźć pracę w Bieszczadach, bo np. ktoś chciały przeprowadzić się tam i zamieszkać. Moja rada jest taka, jeśli nie masz worka pieniędzy, który pozwoli Ci nic nie robić, a tylko rozkoszować się urokiem Bieszczadu, lub jeśli liczysz na znalezienie pracy w Bieszczadach to bierz się za myślenie i znajdź pomysł na siebie (własny biznes), który pozwoli Ci przeżyć w Bieszczadach. Bo żyć w Bieszczadach nie jest łatwo!
No i dlatego właśnie ciągnie mnie w Bieszczady ... pracy się nie boję bom do niej przywykła od dziecka. Głęboki szacunek dla dla ludzi umęczonych pracą ale szczęśliwych!
OdpowiedzUsuńNo cóż, chyba mi przyjdzie zestarzeć się tu gdzie jestem (byle nie na bezczynnym czekaniu na śmierć) zresztą jeszcze ileś tam procent życia mi zostało więc - pożyjemy zobaczymy:)
Nie wiem czy Bieszczady, Kaszuby, Mazury, wszystkie te rejony zniewalają cudną przyrodą, bogactwem natury ale niestety brakiem pracy. A jednak ludzie mieszkają wszędzie. Trochę to wina gospodarki polskiej. W Norwegii są gospodarstwa Państwowe, gdzie rolnik sprzedaję swoje plony i państwu się to opłaca i ludzie są bogaci. A tu lepiej importować towary, Gospodarstw praktycznie nie ma, a ludziom proponuje się działalność za 19 tyś z UP. Wkurza mnie to.
OdpowiedzUsuńKocham BIESZCZAD miłosćią dozgonną,jadę 2x w roku 16godzin z żar-lubuskie tylko 2x razy po 17 dni ,bo na więcej mnie nie stać.Myślałem żeby zakotwiczyć na stałe,ele jak śię niema worka kasy a ma sie 47,l to raczej niemożliwe,i odradziła mi to zresztą mieszkanka BIESZCZADU BAŚIA Z AMER-POLU,poznałem kobiętę z Soliny myślałem że już,już ale nie wypaliło,widocznie Rebe którego odw iedzam na kirkucie w Lesku,i proszę żebym mógł zyć i umrzeć w BIESZCZADZIE ZROBIŁ MI KAWAŁ..trudno,ale wrócę w maju ,ZAWSZE będe wracał...bo w górach jest wszystko co.....
OdpowiedzUsuń