Bieszczady mają wiele swoich niepowtarzalnych osobowości. Niektóre z nich są mniej lub bardziej znane. Do ich grona z pewnością należy mój dziadek, o którym już kiedyś wspominałam.
Jako wykształcony, dojrzały mężczyzna zostawił wygodne życie w mieście, zrezygnował praktycznie ze wszystkich wygód by stać się prawdziwym człowiekiem Bieszczadu. I jak się okazało w Bieszczadach do życia niewiele mu było potrzeba.
Po przyjeździe w Bieszczady, gdzie od 51 roku znajdował się jego dom rodzinny wybudował sobie chatkę i zakupił kilkanaście uli. Chatka była tylko przejściowym lokum. Docelowo miała być pracownią pszczelarską. Jednak pozbawiona bieżącej wody i toalety chatka do dziś w niezmienionej formie pełni funkcję domu i piecowni a pszczelarstwo stało się jego prawdziwą pasją.
Ponieważ zajmowanie się ulami i zbieranie wypełniało tylko niewielki fragment roku, trzeba było znaleźć zajęcie na pozostałą jego część. W dziadku moim odezwała się żyłka handlowca.
Wynajął więc budynek po dawnym klubie wiejskim i otworzył jedyny w Lipiu sklep spożywczo-przemysłowy. Sklep ten przez lata wymieniany był jako element infrastruktury wsi Lipie we wszystkich prawie przewodnikach turystycznych. Wkrótce przykleiła się do niego ksywka Sklepowy.
Sklep ten i pszczółki nadały integralną częścią jego bieszczadzkiego życia. Gdy przyjeżdżał do nas na Święta, pierwszego dnia po nich zrywał się o bardzo nieprzyzwoitej porze i wracał w Bieszczady, bo przecież ludzie bez chleba zostaną.
Natomiast latem nie było nic ważniejszego od noszenia kratek i kręcenia miodu. A lokalny Pan Miodek na miodzie znał się jak nikt inny i do pewnego momentu był jedynym w okolicy dostawcą tego smakołyku.
Lata leciały, a u Sklepowego nic się praktycznie nie zmieniało. Ta sama chatka, pszczółki, ten sam codzienny rozkład dnia i ten sam przez lata niezmieniający się sklep.
Tak, sklep w Lipiu w pewnym momencie stał się prawdziwą atrakcją turystyczną. Dlaczego? Ponieważ, przez lata nic się tam nie zmieniło. Na ścianie wisiała księga skarg i wniosków, wyróżnienia i dyplomy dla Sklepowego i te ohydne regały. Na półce stało takie stare drewniane radio z ogromnym pokrętełkiem, które odbierało tylko program 1 i radio Ukraina, a pod produktami stały ceny, w których każda z cyfr odciśnięta była osobną pieczątką. Wystrój wzbogacony był wiszącymi - niczym serpentyny w Sylwestra - lepami na muchy. Całość zamykał bezcenny widok mojego dziadka za ladą. No istna legenda PRL-u.
Muszę dodać, że w sklepie tym mocno odznaczała się dłoń samotnego, starszego mężczyzny. Do tego stopnia, że generalne porządki dokonywały się tam średnio raz w roku, kiedy to przyjeżdżałam na wakacje. Pierwsze parę dni spędzałam właśnie w sklepie szorując wszystko co się da. Pamiętam nieśmiertelny cząber, którego co roku próbowałam pozbyć się z półki na co Sklepowy twierdził, że to jest jeszcze dobre, bo przecież co się może stać przyprawie…
Doprawdy nie wiem jak ten legendarny sklep mógł funkcjonować w ten sposób przez ponad 20 lat! Oczywiście mam swoją teorię, ktoś w pewnym momencie dostrzegł, że jeśli tak dzielnie stawia się czoła swojemu wiekowi to nie należy temu komuś przeszkadzać. I tak, Sklepowy przestał prowadzić sklep dopiero 2 lata temu, czyli w wieku 82 lat. Dodam tylko, że przez cały ten czas prowadził samodzielnie księgowość, robił zaopatrzenie i sprzedawał.
Chciałabym mieć w jego wieku tyle siły, zapału i zdrowia.
Dziś na miejscu tego sklepu stoi nowy dom, ale jeśli kiedykolwiek będziesz w Lipiu i zapytasz o Sklepowego, to z pewnością każdy będzie wiedział o kogo chodzi.
Na zakończenie …
Zapytałam kiedyś dziadka, czemu nie wróci do miasta, przecież byłoby mu wygodniej. Odpowiedział mi: Ale po co, tu w Bieszczadach mam przecież wszystko czego mi potrzeba.
Cudowna - ciepła opowieść. Wspaniale się ją czyta.
OdpowiedzUsuńA ja odrobinę zazdroszczę Twojemu Dziadkowi ... kochał to co robił ... do tego robił to co kochał w tak magicznym miejscu ... i miał w Bieszczadach wszystko czego mu było potrzeba. Czegóż więcej do szczęścia potrzeba.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam przepiękna opowieść. Pozdrawiam. i zapraszam do siebie. :)
OdpowiedzUsuńwspaniała historia, przyjemnie poczytać:)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, sklep miał swój urok. Ja dodałabym jeszcze niezniszczalną, zamrożoną rybę, która leżała w zamrażarce parę lat. Oraz szary papier do pakowania. Sklepowy przywoził towar starym mercedesem... Teraz budynek jest przerobiony, wybejcowany, generalnie bez uroku.
OdpowiedzUsuńTo fakt, teraz budynek jest jak każdy inny, a Sklepowy Mercedesa zezłomował :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Doskonale rozumiem Twojego dziadka, co z tego że w mieście wygodniej...do szczescia nie trzeba szpitali, taksówek, urzędów... Wystarczo robić to co się kocha i żyć tam gdzie serce poprowadziło. Bieszczady są przepiękne! A i opowiesc taka ciepła...
OdpowiedzUsuńPiekna opowieść.Chciałabym mieć takiego dziadka,napewno często bym u niego była.Kocham Bieszczady,są cudowne.
OdpowiedzUsuńDobra, ciepła historia. Mądry człowiek z Twojego dziadka. Dzięki!
OdpowiedzUsuńpiekna historia.Kazdy powinien miec szanse na lepsze zycie co nie oznacza ze musi byc bogate.Najwazniejsze, ze szczesliwe i to sie liczy...jakze ja chetnie wyjechalabym wlasnie takie miejsca...
OdpowiedzUsuńJa właśnie będę sie budował w Bieszczadach aktualnie od 10 lat mieszkamy za granica . Mam takie marzenie jak Twój dziadek aby prowadzić proste życie w górach...pozdrawiam
UsuńSą jeszcze Ludzie...są Miejsca..
OdpowiedzUsuńMam tak bliziutko do Lipia,a byłam tam dopiero w tym roku. Piękna historia
OdpowiedzUsuń..sęk w tym że ta 'ciepła opowieść' gdyby zawierała całą złożoność 'zagadnienia' twojego Dziadka to raczej niewiele by zostało......szacunku dla niego jak i dla Twego literackiego zacięcia dla Ciebie Madziu.....po prostu stek kłamstw i obłudy...ale jak to powiadają "Powiadają Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy"....ale jak wiesz to się sprawdza jak nigdy...:)i proponuję więcej szczerości....
OdpowiedzUsuńNo cóż, czasem zaglądam do starych wpisów i znajduję "ciekawych" ludzi. Kto ty jesteś "szpenio" ? Tylko jeden człowiek w Bieszczadach miał taką ksywkę. Kochał węże, uczył wszystkich miłości do przyrody - ale to nie Ty przecież, Szpenio był dobrym człowiekiem...
UsuńA Sklepowego pamiętam, pewnie, że nie był tak idealny jak w pamięci jego wnusi, ale to był jeden z bieszczadzkich ludzi, jak Jurek Dwa Tysięce, Kazek Ruina, Nadlesniczy Woj, Romek Chemik ... A kto Ty jesteś ?
Ja jestem ten z Otrytu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Chata_Socjologa
A ty ? Troll ?
i tak niech zostanie widać słabiutko zna pan ludzi B
UsuńBieszczad
no cóż Madziu skoro dalej sie bronisz przed prawdą wicie odpowiadam że sam założę bloga z przekorną treścią 'oldSTAR Bieszczady' i cała bajka pryśnie .......
UsuńBardzo ladnie napisane. Nie wazne co ten blus12szpenio pisze.Chetnei kiedys odwiedze to miejsce
OdpowiedzUsuń