Wrzesień, koniec laby! Dzieciory zaczęły jeździć do szkoły co spowodowało, że mogę już tylko pomarzyć o miejscu siedzącym w autobusie. Warszawiacy też wrócili do szarej rzeczywistości – widać to na zakorkowanych ulicach. Można byłoby rzec, że to tragedia ogromna. Aleee… nie dla wszystkich!
Może pomyślicie, że jestem wredna okrutnie, ale nawet nie sądzicie jak bosko jest mieć przed sobą perspektywę dwutygodniowego urlopu we wrześniu – i to jeszcze w Bieszczadach! Innym męczennikom pozostały już tylko wspomnienia i odliczanie miesięcy do kolejnego urlopu a ja właśnie w przyszłym tygodniu prysnę sobie w Bieszczady.
Strasznie się tym faktem cieszę i nie dam sobie odebrać tej przyjemności! Oświadczam także, że jeśli ktoś odważy się popsuć mi ten wyjazd, to chyba go zamorduję!
Wyjazd ten cieszy mnie dodatkowo, ponieważ pojedzie tam ze mną moja psiapsiuła – chyba tak się to pisze - ze studiów. Nie widziałyśmy się ponad 2 lata. Znając życie, obgadamy każdego kogo się da. Poza tym może uda mi się w końcu zobaczyć jesień w Bieszczadach. Ehh, zapowiada się ciekawie…
Jedź szczęśliwa, zostaw tych wkurzonych, że skończył im się urlop, Warszawiaków osobiście powitaj złotą jesień w Bieszczadach.
OdpowiedzUsuńPsia krew, a ja właśnie jestem po urlopie. Strasznie Ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńhehe, nono - obgadamy, a jak :D
OdpowiedzUsuń