Tyle się tu dzieje, że sama nie wiem od czego zacząć. Może na początek od spotkania po latach, które skończyło się okrutnym kacem. Dwie okazje. Pierwsza - zobaczyłyśmy się z przyjaciółką po ponad dwóch latach, druga – urodziny znajomego bieszczadnika. Było piękne. Ognisko w lesie a następnego dnia okrutny ból głowy.
Nie tracąc rozpędu zafundowaliśmy sobie z naszą bieszczadzką paczką wypad na ryby. Dotarliśmy nad San. Rozpaliliśmy ognisko, zjedliśmy kiełbaskę - rybki okazały się za małe. Dzień skończył się okropną ulewą, dzięki której przypomniałam sobie jak strasznie są burze w Bieszczadach.
A po deszczu wyrosły grzyby. No więc, po porannym wygonieniu krówek śmignęliśmy do lasku. A to kilka okazów - bardzo ładne kozaczki.
A teraz trochę o krówkach. Gonienie ich na pastwisko okazało się niesamowicie proste.
W zasadzie całą robotę odwalił Kapi. Krówki szły równiutko i grzecznie a sama wyprawa okazała się miłym, porannym spacerem. Spotkałyśmy konie i podziwiałyśmy parujące góry.
Spotkałam też zakapiora bieszczadzkiego. Ale o tym innym razem.
Aaa, zapomniałabym. Pozdrawiam całą pracującą ekipę ;)
września 16, 2009
Krowy, grzyby i inne bieszczadzkie sprawy
AUTOR:
MojeBieszczady.eu
bieszczadzkie opowieści
,
blogowanie
,
grzyby
,
konie
,
krowy
,
moje Bieszczady
,
różności
,
zwierzęta
Przepiękne widoczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Piotr
Pięknie w Bieszczadach, podobno w tym roku wrzesień jest taki piękny jak był w 1939, to tak a propos 17 września, który w Bieszczadach chyba też był obchodzony?
OdpowiedzUsuń