czerwca 16, 2009

Wspomnienia z Ukrainy

Pisałam już ostatnio o paliwowym raju, jakim jest Ukraina. Skuszone niskimi cenami paliwa pewnego razu postanowiłyśmy z kumpelami ze studiów pojechać na zakupy na Ukrainę. Nie miałyśmy daleko bo z Lipia to jakieś 30 km.


Dostałyśmy kilka wskazówek od miejscowych, którzy ostrzegali nas, że może nie być kolorowo. Ale co tam, do odważnych świat należy! No więc cztery dziewczyny zapakowały się do Seicento i pojechały. I zaczęło się. Na granicy kolejka – naśladując innych kierowców, przepychałyśmy samochód do przodu, bez włączonego silnika. W końcu dotarłyśmy do przejścia. Polski celnik, pyta nas skąd jesteśmy – samochód na łódzkich blachach. Potem pyta po co jedziemy. Proste pytanie – prosta odpowiedź. No zatankować jedziemy. No, to nie wiem czy wam się z Łodzi opłaca – odpowiada. Potem zapytał nas czy naprawdę chcemy wjechać na Ukrainę – no jeszcze się pyta! Prosi nas żebyśmy uważały.


Potem odprawa po ukraińskiej stronie, celniczka prosi o zieloną kartę. Jaką kartę? Nie mamy takiej, no to klops. Aleeeeeee, okazało się, że dziesiatku przemycone w papierach samochodu załatwiło całą sprawę. Przejechałyśmy. Jesteśmy na Ukrainie, a tu halt halt. Zatrzymano nas, żebyśmy kupiły jakieś ubezpieczenie. Pokornie zapłaciłyśmy piatku. Pamiętałyśmy przestrogi - dajcie im piatku, bo potrafią kamieniami w samochody rzucać. Przez jakiś kilometr było ok. Przepiękne widoki Ukraińskich Bieszczadów, sklep przygraniczny. A potem, no właśnie to co zobaczyłam sprawiło, że postanowiłam już nigdy nie narzekać na polskie drogi. Główna droga do Sambora, dziura na dziurze. Jazda slalomem 1, 2 , stoooop!



No cóź pewnie dalej będzie lepiej, jedziemy. Jedziemy i jedziemy a tu pusto, prawie w ogóle samochodów, zero domów. Raz na jakiś czas trafiła się jakaś cerkiew. Po jakimś czasie dojechałyśmy do Hyrowa – o matko! Ogarnęło nas przerażenie, ludzie patrzyli na nas jakbyśmy jechały co najmniej mercedesem. Zasunęłyśmy szyby, zamknęłyśmy się w samochodzie. Wszystkie zdjęcia robiłyśmy przez szyby. Zatrzymałyśmy się pod sklepem, dwie poszły do sklepu, dwie zostały pilnować samochód. A w sklepie, Pani podliczyła nasze zakupy i tu uwaga…. na gigantycznych liczydłach – nie wspomnę już o tym, że się machnęła w rachunkach na swoją niekorzyść.


W końcu dojechałyśmy do stacji benzynowej w Samborze, ale wyjeżdżając z niej kompletnie się pogubiłyśmy. Nie miałyśmy przy sobie żadnej mapy, żadna z nas nie umiała słowa po ukraińsku, nie wspominając już o czytaniu nazw miejscowości. TRAGEDIA!

No tak, ale gdzie diabeł nie może to babę pośle – a w tym przypadku nawet cztery. Dałyśmy radę, dotarłyśmy do granicy. A na granicy, tym razem mężczyzna. Jako kierowca miałam wątpliwą przyjemność rozmowy z nim poza samochodem. Całe szczęście, że po polsku. Gdy wysiadłam z samochodu, po komendzie WYSIADAJ ogarnęło mnie przerażenie. Straszne ukraińskie oczy, uśmiech od ucha do ucha – 4 młode dziewczyny w samochodzie i złoty ząb. Rozmowa była co najmniej dwuznaczna, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby nie było rewizji osobistej.


Miałam serdecznie dość tego co zobaczyłam. W zasadzie to nie mam pewności czy dojechałyśmy do Sambora – przecież nic nie rozumiałyśmy. Wiem jedno. Nigdy więcej nie pojadę na Ukrainę!

5 komentarzy:

  1. Trochę to straszne.

    OdpowiedzUsuń
  2. heh, to nadal jest raj nie tylko paliwowy, reszta też jest tania :) drogi faktycznie do kitu, dlatego najlepiej jechać na Ukrainę z wycieczką :)
    Polacy mieszkający przy granicy ciągle jeżdżą i nie narzekają :) pzdr. W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żart??? Ukraina to najpiękniejszy trip jaki kiedykolwiek odbyłam, a odbyłam ich sporo. Ceny-jak dla mnie bajka. Ludzie ciepli, gościnni, otwarci, serdeczni. Ok, celnicy może nieszczególni, ale polscy celnicy dla Ukraińców też nie są szczytem uprzejmości. Drogi-zgoda, rozpacz. Ale nigdy nikogo sie nie bałam, nigdy nie czułam przerażenia i nidgy nie miałam ku temu powodów. Zgubiłam się jadąc autem nie raz i zawsze mogłam liczyć na pomoc. Ba, nawet na pilotowanie przez Tatrę (czy jakąś taką ciężarówkę). We Lwowie miły Pan zaprowadził mnie pod adres, którego nie umiałam znaleźć i poniósł walizkę! (w pierwszej chwili gdy ją mi zabrał pomyślałam, że chce mi ją gwizdnąć hehe).
    Kijów-Europa pełną gębą. Krym-najpiękniejsze i najtańsze wakacje pełne odpoczynku nad morzem i zwiedzania super ciekawych miejsc... Ja polecam Ukrainę w całej rozciągłości. A jutro właśnie tam wracam - Chocim, Buczacz, Halicz, Kamieniec Podolski! :)))) Beata

    OdpowiedzUsuń
  4. No to miałaś pecha jakiegoś albo ludzie na, na któryś trafiłaś mieli akurat zły dzień (żartowałam). Byłam na Ukrainie ... celnicy jak to celnicy, drogi ciekawej faktury ale dla mnie to nie ma wielkiego znaczenia bo ja trafiłam na wspaniałych ludzi, serdecznych, miłych, chętnych do pomocy ... mile wspominam mój pobyt na Ukrainie, chętnie tam wrócę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie bardzo przydatne informacje, z których z pewnością skorzystam. Jednak jeszcze muszę się dokładnie dowiedzieć w kwestii Ukraińskich Certyfikatów https://ccrw.pl/certyfikaty-ukrainskie/ . Na stronie jest świetnie wyjaśnione, jakie są obowiązkowe na tamtych terenach. Na różne towary są różne wymogi.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © blog MojeBieszczady.eu , Blogger